sobota, 12 grudnia 2009

Dni 199-200 - Page. Kaniony szczelinowe.



Ponowna wizyta w Page, którego okolice obfitują w tzw. slot canyons, czyli wąziutkie kaniony szczelinowe. Byc może najbardziej znanym z nich jest Antelope Canyon - kanion Antylopy. Oglądamy przepiękne zdjęcia z jego wnętrza i nie możemy się oprzeć aby tam nie pójść, choć czas goni nas. Okazuje się jednak, że po tragicznym wypadku utonięcia jaki tam się zdarzył jakiś czas temu, nie wolno do kanionu wchodzić bez „obstawy”, czyli z przewodnikiem i tylko w zorganizowanej grupie. Wypadki w tego typu kanionach mają miejsce, gdy masy wód po odległych ulewnych deszczach znajdują ujście przez zazwyczaj suche jak pieprz kanały kanionu. W istocie to właśnie te rzadkie (parę razy w roku) ale nagłe i gwałtowne powodzie są „rzeźbiarzem” formującym fantazyjne kształty skałom. Człowiek, który przed powodzią znajdzie się w kanionie szczelinowym nie ma absolutnie żadnych szans na przeżycie. Woda nadchodzi z ogromną prędkością, często jako parometrowej wysokości ściana niosąca w dodatku kamienie, kawałki drzew i martwych zwierząt i inne odpady.

To, co oglądamy na dnie kanionu Waterholes przerasta nasze oczekiwania – widok fantazyjnych kształtów jest magiczny. Woda z wielką siłą drążyła te skały przez setki tysięcy lat. Powstał kręty przesmyk, którego ściany tańczą i wirują w jakimś obłędnym, dynamicznym układzie. Nie ma tu żywej duszy, co jeszcze potęguje niesamowitość tego miejsca. Grześ złazi w dół po gładziutkich skałach bez problemu, ja parę razy jestem bliska odwrotu, ale jakoś daję radę. I nie żałuję. Po tkwiącym tu zapewne od lat wraku samochodu jest stosunkowo łatwe zejście do najbardziej krętej i zwariowanej części kanionu. Momentami szczelina pomiędzy dwoma wysokimi ścianami kanionu jest tak wąziutka, że z trudem się przeciskamy. Niestety nie mamy liny, która w wielu momentach znacznie ułatwiłaby wędrówkę, gdyż ściany kanionu są tak gładkie, że nie dają żadnego oparcia stopom, a różnice wysokości w kanionie są czasem trudne do pokonania. Robimy rozeznanie terenu i postanawiamy wrócić nazajutrz na dłuższą wyprawę. Przedłużamy pobyt w sennym, zapomnianym miasteczku Page o jeden dzień. Wracamy do motelu, którego właściciel Bob tworzy surrealistyczne limeryki, które wieczorem z przyjemnością poczytujemy.

Brak komentarzy: