środa, 9 grudnia 2009

Dzień 197 - jadąc po "Million Dollar Highway" - z Ouray do Durango

Malowniczy odcinek trasy US550 prowadzi przez górskie zbocza i przełęcze z Ouray do Durango w stanie Kolorado. Po drodze zaledwie jedna osada górnicza Silverton. Droga uchodzi za niebezpieczną - wąska, kręta, na skraju przepaści. Trudno się wymijać, ale my mamy szczęście i jedziemy nazajutrz po obfitych opadach śniegu, co wyraźnie zniechęciło większość kierowców, poza tym pługi stworzyły na poboczach wysokie bandy, przez co czujemy się nieco pewniej na skrajach tych przepaści.



Nocujemy w Durango. To niewielkie, położone wśród gór i dzikiej przyrody spokojne miasteczko. Bez problemu można spotkać na jego ulicach jelenia albo lisa. Wszystko przykryte białą pierzyna śniegu. Poznajemy Janice, która zaprasza nas do swojego eleganckiego domu. Za oknem biało, trzaskający mróz, a my gadamy z Janice w ciepełku przy lampce wina, jakbyśmy znali się od lat. Po ulicy przed domem, oświetlony światłem ulicznej latarni, przechadza się jeleń, oprócz tego puściutko. Zdziwieni pytamy jak to możliwe, ze dzikie jelenie przychodzą do miasta. „One były tu pierwsze, to my weszliśmy na ich teren” - odpowiada Janice. Podobno w ślad za jeleniami przychodzą też pumy, co jest niewesołe, bo pumy potrafią zaatakować człowieka. Podobno jakiś czas temu puma zaatakowała i śmiertelnie raniła porannego biegacza. Janice gościła u siebie kiedyś parę ze Szwajcarii, która pisała przewodnik turystyczny po Stanach. Podróżowali po kraju kilka miesięcy, widzieli wiele dzikich zwierząt. Najbardziej chcieli zobaczyć niedźwiedzia lecz nigdy nie mieli szczęścia. Mieszkali u niej z przerwami parę tygodni. Któregoś dnia, tuz przed końcem ich pobytu, zatrzymali się na światłach na skrzyżowaniu, patrzą, a na chodniku, na dwóch łapach stoi miś. Podobno wyglądał, jakby łapał „stopa”.


Myśmy się bardzo starali, ale niestety misia zobaczyć się nam nie udało. Bo przecież jest zima i wszystkie normalne misie śpią snem zimowym.

Brak komentarzy: