sobota, 7 listopada 2009

Dni 150-164 - Japonia. Wyścig z czasem (z prędkością 270km/h!)

Wielogodzinne podróże w Azji choć męczące, dawały nam szanse na w miare regularne pisanie bloga oraz czytanie książek, których zawsze mielismy za dużo w naszych ciężkich plecakach. Japońskie pociągi prawie wyeliminowały, a w każdym razie znacznie zredukowały wielogodzinny proces przemieszczania sie z miejsca na miejsce. Błyskawicznie przejeżdżaliśmy z miasta do miasta, rozkoszując sie każdą chwilą spędzaną w luksusowych, szybkich, nowoczesnych Shinkansenach (po jap. "pociąg-pocisk"), które mkną bezszelestnie z prędkoscią 270 km/h. Miało to swoje ujemne strony: "Nici z pisania, ch.. z poczytaniem".

***

Za cel postawiliśmy sobie w Japonii poznanie jak największej ilości ludzi, jako że mieszkanie w turystycznych i bezosobowych hotelach odejmuje podróżowaniu to najważniejsze: kontakt z ludźmi, tym bardziej, że program napięty. Ponieważ jesteśmy członkami Servas, jeszcze z Indii nawiązaliśmy kontakt z ludźmi we wszystkich miejscach, które znalazły się na naszej trasie. Rezultatem były zaproszenia do japońskich rodzin, tak więc w hotelu spaliśmy tylko trzy noce. Mieszkanie w prawdziwych japońskich domach było niepowtarzalnym przeżyciem.

ten piękny dom na wsi dostaliśmy na wyłączny użytek; jedynym stałym mieszkańcem była kotka Heidi:

Zawarliśmy cudowne znajomości. Miało to jednak rownież swoje ujemne strony, jako ze każdą wolna chwile, a zwłaszcza wieczory mieliśmy wypełnione. Znów: "Nici z pisania, ch.. z poczytaniem".Z konieczności opis Japonii będzie więc lakoniczny. Jak czas pozwoli (a może po powrocie), wrócimy jeszcze do tematu...

***

Co nas uderzyło, zdziwiło, zachwyciło:

Ludzie. Ciepli, otwarci i nadzwyczajnie grzeczni. Być może ludzie, u których mieszkaliśmy nie byli przeciętnymi Japończykami - znali angielski i nie bali się zaprosić do domu dwóch obdartusów w ciężkich, zchodzonych butach i spłowiałych od słońca spodniach :-) Standardową formą grzecznościową jest tu ukłon ze zgięciem ciała w pół; kłaniają się podwładni/ne wyższym rangą, młodsi starszym, a także konduktor w pociągu czy stewardesa w samolocie przy każdym wejściu i wyjściu z przedziału. Jedyną sytuacją jaką zaobserwowaliśmy w której uprzejmość schodzi na dalszy plan jest walka o miejsca w pociągu w porannych godzinach szczytu. Ale już nie do pomyślenia jest np. rozmowa przez komórkę w pociągu - jest to nie tyle zakazane, co w złym tonie. Jest to naród niezmiernie zdyscyplinowany, pod tym względem przypomina nam najbardziej Szwajcarów. Wskaźnik przestępczości jest praktycznie zerowy, nie zauważyliśmy też wandalizmu - miejsca publiczne takie jak pociągi i dworce są czyste i wyglądają jak nowe.

***

Nowoczesność...

BiG w barze tlenowym:

Gdy przyjechaliśmy do Japonii początkowo czuliśmy się tak, jak niegdyś przy pierwszej wizycie z Polski na Zachód. Czysto, kolorowo, wszystko działa jak w zegarku. W prawie wszystkich domach i w wielu toaletach publicznych muszle są wyposażone w podgrzewaną deskę i elektroniczny panel sterowania (można sobie wybrać rodzaj spryskiwacza pupy, dostosować ciśnienie wody, bądź włączyć suszarkę!).

...i tradycja

Jednocześnie krok w krok z nowoczesnością idzie przywiązanie do tradycji - do tradycyjnego stroju (oczywiście nie na codzień), tradycyjnego urządzania domów, religii, modelu rodziny, sposobu bycia...

***

Jedzenie. Tu możnaby napisać długą rozprawę. Dość powiedzieć, że jedzenie i sposób jego podania to sprawy najwyższej wagi. Ujmujące były te wszystkie maciupeńkie talerzyczki, filiżaneczki, szklaneczki, tacki i wszelakie inne pojemniczki. Osobno należałoby wspomnieć oczywiście o sushi i sashimi, które należą do chyba najbardziej znanych cudzoziemcom japońskich potraw, lecz smakują tu o niebo lepiej niż w Europie, pewnie za sprawą najwyższej jakości składników oraz wiedzy i kunsztu kucharzy.

Targ Tsukiji w Tokyo. Największy hurtowy targ ryb i owoców morza Japonii. Tu zaopatrują się szefowie kuchni i sklepów. Do slynnych należy poranna (o 5.30!!!) aukcja tuńczyka. Znawcy potrafią ocenić jakość mięsa i zawartość tłuszczu poprzez rozcieranie mięsa w palcach. Po aukcji idziemy na nasze najlepsze, najświeższe i ... najwcześniejsze sushi w.życiu - tuż po aukcji tuńczyka, w jednej z malutkich restauracyjek, którymi usiana jest ta okolica. Jest jeszcze przed siódmą a my już jesteśmy po śniadaniu - surowa ryba z rana jak śmietana!!!

***

Świątynie i ogrody

Zwłaszcza Kyoto ma się czym pochwalić, świątyń są tu setki. Każda z wypielęgnowanym ogrodem, misternie uformowanymi drzewami, pawilonami do kontemplacji i picia herbaty.

***

Gejsze. Niewiele ich się ostało, w Kyoto ponoć tylko 300. Ale ciągle są - niewiarygodne! Na zdjęciu gejsza z uczennicą maiko.

***

Przyroda. Jesień. Wraz z wiosną, gdy kwitną wszechobecne drzewka wiśniowe, jest to najlepsza pora na odwiedzenie Japonii. Przepiękne kolory, blękitne niebo, przejrzyste powietrze.

***

Architektura

Niesamowicie jest podróżować po kraju, w którym jest tyle nowoczesnej - nowatorskiej architektury. Tadao Ando na każdym kroku (cudowny beton:-)) Nie dziwi to nas, tutejsi architekci mają świetne tradycje, na których mogą bazować - tradycyjna japońska architektura jest wielce inspirująca i dziwnie nowoczesna w stylu - prosta, przemyślana, skromna. Papierowe rozsuwane przedzielenia, modularność, stonowane kolory, piękne surowe, pachnące drewno, trzcinowe maty tatami i inne naturalne materiały. Bardzo dobrze się czuliśmy w domach z tatami na podłodze, po których chodzi się tylko na bosaka, ew. w skarpetkach (choć przyznajemy, że siedzenie i jedzenie w tradycyjnej pozycji na własnych stopach było dla nas nieopisaną męczarnią, z której na szczęście miłosierni Japończycy często nas zwalniali).

Most Akashi-Kaikyō. Niekończący się, ginący we mgle, podobno jest to najdłuższy most wiszący na świecie - 1991m (a może i więcej - podczas trzęsienia ziemi w Kobe w 1995r. podobno wydłużył się o 1m). Natrafiamy na niego przypadkiem podczas poszukiwan
slynnych budynków 4x4 architekta Tadao Ando.

Tokio. Nowoczesne i tradycyjne. Architektoniczny wyścig butików. Nie wystarczy sama marka - sklep musi zaistnieć na architektonicznej mapie miasta. Autorami są same architektoniczne sławy.

budynek Prada (arch. arch. Herzog-De Meuron):

***

Hiroszima i Nagasaki. Piekło na ziemi. Wstrząsająca historia, muzea, które trzeba odwiedzić.

Przypadkiem wpada nam w ręce dokument podsumowujący wieloletnie badania stanu zdrowia osób ocalałych z tych dwóch bombardowań pod kątem skutków napromieniowania; jak niewiarygodnie odporny jest ludzki organizm... Powszechnie wiadomo, że wśród ocalałych nastąpił wzrost zachorowań na białaczkę, nowotwory; zwiększyła się ilość powikłań ciąży; z owego dokumentu dowiadujemy się, że ten wzrost nie był wcale tak dramatyczny, jak sądziliśmy. Czasami było to dosłownie parę procent, mimo poważnych dawek promieniowania, jakie dane osoby otrzymały. Nie wykryto wpływu napromieniowania przyszłych rodziców na stan zdrowia dzieci poczętych już po wybuchu.

***

Kult pracy. Japoński jest ponoć jedynym językiem, w którym jest osobne słowo na śmierć z przepracowania. Rzeczywiście - nasze pytania o wakacyjne plany kwitowane są najczęściej zdziwioną miną.

1 komentarz:

Agata pisze...

Kochani, dziekujemy za to expresowe notatki z pieknej Japonii (taki domek w ktorym mieszkaliscie, to moglibysmy miec ;-)...doskonale rozumiem, ze tego wszystkiego sie nie da opisac. Mam nadzieje, ze za chwile uda sie Was dogonic -i byc na biezaco ;-)

Basienko, spoznione, wczorajsze- barborkowe buziaki od nas.
aa